This site uses cookies.
Some of these cookies are essential to the operation of the site,
while others help to improve your experience by providing insights into how the site is being used.
For more information, please see the ProZ.com privacy policy.
This person has a SecurePRO™ card. Because this person is not a ProZ.com Plus subscriber, to view his or her SecurePRO™ card you must be a ProZ.com Business member or Plus subscriber.
Affiliations
This person is not affiliated with any business or Blue Board record at ProZ.com.
German to Polish: Rauchen tötet/ Palenie zabija General field: Other Detailed field: Journalism
Source text - German Zu allen Patienten gleich nett zu sein, fallt Dr. Moor nicht leicht. Vor allem,
wenn die Kranken an ihrem Zustand selber schuld zu sein scheinen. /
Nachts steht niemand gerne auf. Nicht
zum Pinkeln, nicht zum Rauchen,
nicht zum Essen, und schon gar nicht, wenn
die Nachtschwester der Station M3b im Dienstzimmer
anruft und mitteilt, dass ein Herr H.
dringend noch einen Venenzugang für seine i.v.- Medikamente braucht. Leberzirrhose, in vier
Stunden CT-Termin. Ich schimpfe vor mich hin.
Immer sind es die doofen Patienten, die nachts Ärger machen! Leberzirrhose: Entweder hat er
seine Leber weggesoffen, dann stinkt es gleich.
Oder er hat versucht, sich mit Paracetamol zu
suizidieren, dann ist er leider dumm und garantiert
schrecklich redselig. Hat er eine miese
Hepatitis und ist Jung, ist er ein Fixer, und es
wird schwierig, eine Vene zu finden. An seiner
Kurve entdecke ich die schlimmste Kategorie
von allen: gelber Patientenaufkleber, also infektiös
(Hepatitis C!!), und Jahrgang 42 (Fickferien
im Ausland, steht aber nicht in der Kurve).
Weshalb es mir schwerfällt, bei solchen Patienten
objektiv oder gar empathisch zu bleiben,
weiß ich nicht. Krankheit kennt keine Moral,
weshalb also ich? Unsympathische Begegnungen
hat man in jedem Dienstleistungsberuf.
Aber Medizin ist eben mehr als Dienstleistung.
Sie setzt den Wunsch voraus, dem Patienten
zu helfen. Und zwar dem Menschen und nicht
nur seinem Organ. Das ist vielleicht der wesentliche
Unterschied zum Installateur oder
Mechatroniker. Und deswegen nerven mich
Patienten, die zu ihrer Erkrankung aktiv beitragen.
Mich nerven Raucher, die sich nach
vierzig Pack-Years (eine Schachtel pro Tag über
vierzig Jahre) wundern, warum das mit dem
Atmen nicht mehr klappt und/oder einen inoperablen
Lungentumor haben. Viel fehlt nicht,
dass man ihnen »Siehste!« oder »Ätsch!« zuflüstert,
wenn sie japsend über den Krankenhausflur
schlurfen. Die Liste der selbst verschuldeten
Krankheiten ist lang. Jeder Hochrasanzsportler
weiß, dass er sich alle Knochen brechen kann.
Und wenn man Bergretterbefragt, was an ihrem
Job schwierig sei, sagen sie nicht »das Abseilen
aus dem Hubschrauber«, sondern die Beherrschung,
den Idioten in Badelatschen auf 2500
Metern Höhe nach der Rettung keine
Backpfeife zu verpassen.
Natürlich bin auch ich schon gerettet worden.
Ehrlich gesagt, sogar zweimal, beim Surfen
von der Wasserwacht, total bescheuerte Aktion ...
Nichts anderes machen Patienten mit
Larynxkarzinom, wenn sie nach der Tracheotomie
durch das Stoma weiterrauchen und am
Krankenhauskiosk zu schnapseln anfangen.
Und trotzdem: Die sind so undankbar! Ich empfinde
es als Vertrauensbruch, wenn ein Mensch
seinen in meiner Behandlung befindlichen Körper
nicht achtet!
Im gedämpften Licht der Nachtbeleuchtung
sieht Herr H. ziemlich mies aus. Die Heilige
Schrift liegt mit Zettelchen gespickt neben seiner
Hornbrille. Als ich die Venenkanüle aus
der Schutzhülle ziehe, sagt er: »Herr Doktor,
bitte ziehen Sie sich doch virendichte Schutzhandschuhe
an. Als ich mich in den 1980ern
im Missionsspital im Kongo-Hinterland mit
Hepatitis C ansteckte, hatten wir leider keine
Handschuhe zur Verfügung.«
Translation - Polish Bycie tak samo miłym dla wszystkich pacjentów nie przychodzi Dr. Moor łatwo, szczególnie gdy wydaje się, że chorzy sami są winni za swój stan zdrowia.
W nocy nikt nie wstaje chętnie. Niechętnie wstaje się żeby
się wysikać, żeby zapalić, żeby zjeść, a już na pewno
niechętnie wstaje się, gdy pielęgniarka na nocnym dyżurze
z pokoju dyżurnego oddziału M3b dzwoni i informuje, że
niejaki Pan H. pilnie potrzebuje portu żylnego dla swoich
podawanych dożylnie leków.
Marskość wątroby, za cztery godziny badanie
tomografem komputerowym. Klnę pod nosem.
Zawsze ci głupi pacjenci w nocy sprawiają jakieś kłopoty!
Marskość wątroby: albo zalał sobie wątrobę alkoholem,
wtedy zaraz śmierdzi. Albo próbował popełnić samobójstwo
zażywając paracetamol, co oznacza że jest głupi i na pewno
strasznie rozmowny. Ma podłą żółtaczkę i jest młody,
oznacza tyle że to ćpun i ciężko będzie znaleźć żyłę.
Na jego krzywej odkrywam najgorszą
kategorie ze wszystkich: żółta naklejka z danymi pacjenta, to znaczy
choroba zakaźną (zakażenie wątroby typu C!!), rocznik 42
(seks-wakacje za granica, ale tego nie można wyczytać z krzywej).
Dlaczego jest mi ciężko wobec takich pacjentów
pozostać obiektywnym lub empatycznym, nie wiem.
Choroba nie zna moralności, dlaczego ja miałbym?
Nieprzyjemne spotkania są w każdym zawodzie związanym
z usługami. Ale medycyna to coś więcej niż usługa.
Jej założeniem jest pomoc pacjentowi. I to pomoc człowiekowi,
nie tylko jego narządowi. To jest pewnie ta znacząca różnica
w porównaniu do instalatora lub mechatronika.
I dlatego denerwują mnie pacjenci, którzy aktywnie przyczyniają się
do schorzenia. Denerwują mnie palacze, którzy po czterdziestu
opakowaniach rocznie (jedna paczka na dzień przez 40 lat) dziwią się,
dlaczego mają kłopoty z oddychaniem i/lub nowotwór płuc niedający
się usunąć operacyjnie.
Mało nie brakuje, żeby im szepnąć >>A widzisz!>dobrze Ci tak!>Panie Doktorze, niech Pan sobie założy
rękawiczki ochronne przeciw wirusom. Gdy w latach 80-tych
pracując w Kongo, w głębi kraju w szpitalu misyjnym,
zaraziłem się żółtaczką typu C, nie mieliśmy niestety
do dyspozycji żadnych rękawiczek.
More
Less
Translation education
Graduate diploma - Wroclaw School of Banking (Wyzsza Szkola Bankowa)
Experience
Years of experience: 13. Registered at ProZ.com: Sep 2013.